Bałam się rozczarowania sięgając po książkę Ani Włodarczyk "Zapach truskawek. Rodzinne opowieści". Obawiałam się, że odłożę tę książkę na stosik książek przeznaczonych do oddania lub sprzedania.
Bardzo lubię bloga Ani - znalazłam go któregoś listopadowego dnia - chmurnego, wilgotnego i zamglonego i natychmiast po przeczytaniu najpierw jednego, a potem wszystkich postów, zaczęłam się uśmiechać. Nie znamy się osobiście, czasem wymieniamy komentarze, ale czuję jakieś pokrewieństwo z Truskaweczką - jak nazywam na prywatny użytek Anię. Podobne spojrzenie na świat, bliskie mi podejście do przyrody, do codzienności i do smaków... Rzadko trafia się na kogoś, kogo się lubi, mimo że się go nie zna osobiście. Każdy przeczytany post utwierdza mnie w tym przekonaniu - może to moja wyobraźnia, a może nie...
W każdym razie bałam się rozczarowania, że osoba, którą wirtualnie polubiłam zmieni się ze skromnej i przyjaznej dziewczyny w jakiegoś nadętego bufona. Tak się nie stało - zanurzyłam się w ciepłą opowieść o sile kobiecej historii tworzonej przez babki, ciotki, matki, siostry, przyjaciółki. Tradycja, przyjaźń, zaufanie, a przede wszystkim zrozumienie i miłość są osią historii, do której dodatkiem są przepisy kulinarne. Książka Ani to przede wszystkim opowieść o rodzinie. Nie jest to idealna rodzina - Ania z odważną szczerością pisze o swoim ojcu, nieobecnym, gdy go potrzebowała. Jego brak zaakceptowała, bo choć bolesny nie był jej wyborem. Silne i wspaniałe kobiety w jej rodzinie sprawiły, że odnalazła siebie. Niewiarygodnie ciepła i mądra osoba dzieli się z czytelnikami rodzinnymi historiami. Nie ma tu bohaterów walczących w powstaniach, są za to dzielne kobiety zmagające się z codziennością, są zapachy potraw, szelest wspomnień ukrytych w starych książkach kucharskich, pożółkłe zdjęcia, świeżość pikników na plaży i mgła znad kartoflanych pól.
Od "Zapachu truskawek" nie można się oderwać, bo są napisane od serca. Opowiadają o tym za czym wszyscy, nawet najbardziej wyemancypowane singielki tęsknią - o rodzinie.
Popłakałam się ze śmiechu nad opowieścią o najokropniejszej kanapce świata, którą zaserwował Ani jej przyszły mąż, westchnęłam z tęsknotą nad fragmentem o Bałtyku poza sezonem. Przepisy i całą narrację porządkuje rytm pór roku. Na każdą porę jest smaczne danie - pieczone pierogi, zapiekany omlet, szarlotka babci, sernik czekoladowy z chili, owsianka, czy ziemniaki z ogniska z różnymi smakowymi masełkami - czosnkowym, kaparowym i pomidorowo-oliwkowym.
Wiele historii przeżyłam podobnie, wiele inaczej, ale bliskie mi jest ciepło domu rodzinnego, o którym pisze Ania. Rozumiem i podzielam jej upodobanie do kuchni, bo ona jest sercem domu, rodziny, czasem życia, a może i nawet świata. "Zapach truskawek" to piękna opowieść, którą polecę wszystkim tym, którzy chcą sobie przypomnieć beztroskie dzieciństwo i zachwycić się zapachem truskawek.
"Zapach truskawek. Rodzinne opowieści" Anna Włodarczyk
Black Publishing, Wołowiec 2014.
P.S. Jako miłośniczka pikników czytałam książkę na zielonej trawie.
Jej, dziękuję, Śnieżko! :))) Nie masz pojecia, jak miło mi czytać tę recenzję. Czy będę mogła ją puścić dalej?
OdpowiedzUsuńDużo milej czytać książkę:). Możesz puszczać dalej, jeśli chcesz :)
OdpowiedzUsuń